poniedziałek, 23 września 2013

Po finale ekstraligi, czyli ostatnia walka o polski żużel

Paweł Bartosik

Żużel jeszcze nie upadł po wczorajszym finale ekstraligi. Można go jeszcze uratować. W jaki sposób? Zwykłą sprawiedliwością: nakładając na Unibax Toruń karę adekwatną do powagi przewinienia. Są przepisy, które to regulują (art. 305 Kodeksu Dyscyplinarnego). 

Jeśli osoby decyzyjne podejmą werdykt, który de facto zezwala na rezygnację z jazdy w finale (lub jakimkolwiek innym meczu) z powodu kontuzji Tomasza Golloba w zamian za odpowiednie opłaty (czyt. kary finansowe), będzie to sygnał, że w zasadzie nie trzeba jechać meczu, o ile pokryje się koszta organizacji imprezy. Dlatego kary dla toruńskiego klubu muszą mieć nie tylko charakter finansowy, ale i wymiar sportowy. Wszak to sport, żużel jako dyscyplina ucierpiał najbardziej. Co więcej, kara powinna mieć wymiar restytucyjny, rekompensujący straty finansowe, moralne itp., ale także odstraszający tych, którzy myśleliby o podobnych "rozwiązaniach" w przyszłości. Niestety dotychczasowe, impotentne reakcje i wymiary kar po tegorocznych zajściach w Lesznie oraz bierność władz ekstraligi wobec karygodnych błędów sędziów nie pozwalają być w tym względzie optymistami. 

Po sobotniej kontuzji Tomasza Golloba podczas Grand Prix w Sztokholmie, prawdopodobnie kilka zaskoczonych osób dowiedziało się, że nie da się kupić rzeczywistości pieniędzmi. To bardzo boli. Szczególnie jeśli jest się człowiekiem z wygórowanym własnym "ego" i mniemaniu, że porządek tego świata określa jego własna wola, pozycja i stan konta.

Bardzo ubolewam, że klub, który bardzo cenię i lubię dostał się w ręce cwaniaków i łotrów, którzy go niszczą. Nie tylko zresztą niszczą Apator Toruń, ale sport żużlowy w Polsce. Mimo wielkiego skandalu, sądzę, że jednak za wcześnie na ogłaszanie śmierci tej dyscypliny. Nie zgadzam się bowiem na to, by polski żużel został skradziony (bez walki) przez nikczemnych ludzi bez zasad. Niestety jakiś czasu temu do polskiego żużla dostali się cwaniacy, którzy sądzą, że mogą zawłaszczyć sobie tą dyscyplinę i jej zasady. Obecny kryzys w żużlu i skandale ostatnich lat, przynoszące wstyd tej dyscyplinie sportu, to rezultat zgody na to, by ludzie, którym obcy jest duch sportu, czystej rywalizacji, moralność, przyzwoitość decydowali o jej zasadach i przyszłości. 

Mądra księga przestrzega: "Biada ci, ziemio, której królem jest chłopiec" (Kohelet 10:16). Napisał to mądry Król Salomon po wielu latach panowania. Biada klubowi żużlowemu, którego właścicielem, prezesem lub menadżerem jest drań. Biada naszej ulubionej dyscyplinie, którą zarządzają ludzie bez zasad moralnych. Nic dziwnego, że co roku zmienia się zasady i mnoży przepisy, których note bene nawet sędziowie nie znają, by zapobiec cwaniactwu i szukaniu luki w celu zwycięstwa za wszelką cenę. 

Wczorajsza odmowa toruńskiego klubu to nie tylko dezercja z pola bitwy. To wyraz wielkiej pogardy dla kibiców zgromadzonych na stadionie, rywali i całej dyscypliny, jaką jest żużel. Oczywiście, możemy zrezygnowani machnąć ręką i powiedzieć: wczoraj w Zielonej Górze umarł żużel. Osobiście nie mogę się z tym zgodzić. Nie mam bowiem zamiaru oddawać mojej ulubionej dyscypliny sportu złodziejom, którzy chcą nam ją ukraść. Mam nadzieję, że nie jestem w tym odosobniony. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz