wtorek, 24 września 2013

Chłopcy z Falubazu vs. chłopcy z Unibaxu

Na wczorajszej konferencji prasowej Unibaxu Toruń prezes klubu Mateusz Kurzawski stwierdził, że tzw. przedfinałowa "wojna psychologiczna" rozpoczęła się w sobotę, w przeddzień meczu. A to pan Dowhan zaczął mówić w telewizji o zielonogórskiej organizacji fety po zdobyciu DMP, tak jakby wynik był już przesądzony, a to zielonogórzanie zapowiadali zgłoszenie udziału Patryka Dudka (w miejsce Adriana Miedzińskiego) na rundę Grand Prix rozgrywaną na toruńskiej Moto Arenie, by podjudzić torunian, a to napięcie związane z wpuszczeniem kibiców toruńskich na finał... "Ego" toruńskiego bossa zostało poważnie naruszone. "Ja wam dam fetę! Ja wam dam Dudka! Zafunduję wam fetę, jaką zapamiętacie na wiele lat!" 

Zielonogórskie drażnienie przeciwników jest z pewnością mocną stroną tego klubu. Odkąd prezesem jest Robert Dowhan, ma to ustawicznie miejsce wobec odwiecznych gorzowskich rywali zza miedzy, niekiedy leszczynian, a obecnie wobec "nadzianego" finalisty, który jest niepokojąco poważnym pijarowym rywalem dla młodego prezesa Falubazu. 


Zasłanianie się przez kierownictwo Unibaxu kontuzją Golloba to oczywiście wersja oficjalna, tzw. medialna, czyli kłamliwa. Problem z prezesem Kurzawskim i menedżerem Kryjomem nie polega na ich braku inteligencji. Problem polega na ich braku odwagi, honoru i zwykłej uczciwości. Niejednokrotnie w swojej karierze żużlowych działaczy owi panowie musieli wystawić drużynę osłabioną kontuzjami. By nie szukać daleko, np. brakiem Chrisa Holdera. Nawet, gdy nie byli w stanie skorzystać z ZZ w drugiej części sezonu, nikt z nich nie apelował do przeciwników o przełożenie meczy. Nikt nie nakazywał drużynie opuszczać bram stadionu z tego powodu. Nie. Problemem nie jest osłabienie drużyny i kontuzja Tomasza Golloba. Niestety muszą brnąć w tą wersję, w obawie przed utratą posad. Wygląda to śmiesznie i żałośnie. Jednak wszyscy dobrze wiedzą, że problemem nie jest ich inteligencja. Problemem jest ich... charakter. 



W rzeczywistości chodzi więc o urażoną dumę obrażonego chłopca, który nakazuje pozostałym, słabszym i młodszym kolegom z paczki zabierać zabawki i wracać do domu. I ci z podkulonym ogonkiem to robią bo inaczej zostaną usunięci z paczki. A to paczka wielu korzyści i strategicznych znajomości. 

Zielonogórzanie nie sądzili, że ów chłopiec może aż tak zareagować na ich napinki i gierki. Dlatego, aby popsuć radość zwycięzcy, chłopiec, nie tylko nie dokończył gry, ale przed decydującym rozdaniem rozrzucił karty po pokoju i ostentacyjnie wyszedł z niego. Zielonogórski chłopiec był zbyt pewny siebie. Nie docenił toruńskiego chłopca. Nie sądził, że ten jest zdolny do takich działań. 


Sobotnia wypowiedź w poczuciu triumfu prezesa Dowhana w studio Canal+ to wspaniała opowieść o krainie, której jest królem, jego znakomitych podwładnych i zacnych gościach, którzy niczym królowa Saby przybywają do królestwa Salomona, by zobaczyć jego chwałę. Na pytanie telewizyjnego redaktora o przewidywania półfinałów Grand Prix w Sztokholmie nawet się nie zająknął, by wymienić klasowych żużlowców spoza Zielonej Góry. "To jak? Hampel i Kasprzak w finale?" - pyta redaktor. "I Jonsson!" - dodał prezes Dowhan. Pewnie, że Jonsson! Nie możemy pomijać drugiego pracownika prezesa. Żadnych choćby starań obiektywności. Iversen? Zagar? Nieeee... Czy w Gorzowie mogą jeździć jacyś klasowi żużlowcy? Ależ skąd! Jestem ja i mój wspaniały, magiczny klub, który odwiedzają celebryci. No i nasz Patryk w Grand Prix w Toruniu ma być! Przy okazji - zapraszam na świętowanie DMP. Przygotowaliśmy mnóstwo atrakcji.


Naprawdę wkurzył tym chłopców z Unibaxu. Wiecie, państwo, jak bardzo? W niedzielę zobaczyliście. Zatem nie chodzi o żadnego Golloba. W rzeczywistości było to zwykłe podjudzanie i napinka nastoletnich blokersów. Prezes Unibaxu nazywa to "grą psychologiczną", jakby chodziło o jakieś mentalne przygotowanie do sportowej rywalizacji. Nie. To żadna psychologia. Była to pyskówka dwóch dresiarzy, z których jeden nie wytrzymuje i w końcu decyduje się na mocny cios. Nawet kosztem kary, którą łatwo przełknąć z kilku miliardowym budżetem. 

Tak wygląda żużel w kuluarach. Prężenie mięśni, mściwość i wzajemny brak szacunku ludzi zwanych prezesami lub właścicielami klubów. Wielu z tych ludzi to naprawdę są kosmici, wyjałowieni z zasad ludzie, którzy nigdy nie nauczyli się, że zasada "po trupach do celu" jest wrogiem ducha fair play i sportu. 

Kiedy słyszę wypowiedzi i widzę działania chłopców z Falubazu i chłopców z Unibaxu, czuję jakbym miał do czynienia z rozpuszczonymi nastolatkami. Chłopcy z Unibaxu wiedzieli, że w sportowej potyczce staną się głównym daniem w wielkiej zielonogórskiej uczcie. Dlatego postanowili wykiwać chłopaków z Zielonki. Najpierw nas podjudzają, czują się pewni złota, straszą Dudkiem, zapowiadają szlaban dla naszych kibiców, a my mamy oglądać ich radość? O nie! Zniszczona finałowa uczta warta jest każdych pieniędzy!

Dlatego teraz, jak mniemam, działacze Unibaxu spokojnie czekają na finansowy wymiar kary (szef bez problemu zapłaci te 1-2 miliony zł) i ściskają kciuki, by w orzeczeniu Ekstraligi nie znalazło się słowo "degradacja". Wszystko inne skwitują zapewne uśmiechem oraz toastem. I słowami z poczuciem ulgi: "Więc warto było... To jak panowie? Kto dzisiaj polewa?"

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz